PTU - Polskie Towarzystwo Urologiczne

MIRONA BIAŁOSZEWSKIEGO GŁOS ZZA MURÓW KLINIKI UROLOGICZNEJ
Artykuł opublikowany w Urologii Polskiej 1987/40/3.

autorzy

Jerzy Zieliński

W zbiorze wierszy Mirona Białoszewskiego (1922?1983), wydanym pośmiertnie (PIW, 1985) pod tytułem ?Oho" znajduje się rozdział Spot­kania z nożem (str. 75?100). Autor daje w nim wyraz wrażeniom, jakie odniósł podczas pobytu szpitalnego, związanego z operacją gruczolaka stercza. Trudno dla nas o lepszą lekcję. Słusznie poświęcamy czas i ener­gię diagnostyce i leczeniu naszych podopiecznych ale warto raz wsłuchać się, jak to, co robimy tzn. co robią i mówią lekarze, pielęgniarki i salowe, a także i towarzysze niedoli, odbija się na psychice chorego, zwłaszcza na wrażliwej psychice poety. Wiersze cechuje niezwykła oszczędność sło­wa i gdyby nie nasza dogłębna, codzienna znajomość realnych okolicz­ności, które je zrodziły, niejedno byłoby dla nas niezrozumiałe ? tak lakoniczny, syntetyczny i aluzyjny jest ich styl. Może niejeden z innych wierszy tego poety dałby się zbliżyć czytelnikowi, gdyby mu wyjaśniono, w jakich powstał okolicznościach.

Podajemy wybór ze ?Spotkań z nożem". Tytuły stanowią nasz komen­tarz, w oryginale ich nie ma.

W Izbie Przyjąć

miejsce dla tego pana!

? jeszcze nie gotowe.

Mowa o mnie, na wejściu

a 113?

łóżko się suszy,

przecież całe na koniec zlał.

Przywitanie przez sąsiada Kiedy już załóżkowany leżę, pan z Płońska:

? o, tu gdzie pan, leżał pułkownik,

wycięli mu pęcherz,

coś się paskudziło, drugi raz go do szpitala, dziś jego pogrzeb.

Pokora

Co tu ukrywać

urologia

nie dało się siusiać

chodzimy z wmontowanymi rurkami

na które z miejsca zgoda, byle pomogły.

Perspektywa

Siwy pan z Płońska już po operacji

przytacza nam siwo-łysym przedoperacyjnym możliwości powikłań, w końcu:

? ale to nic, panowie,

jeszcze będziecie sikać jak źrebaki

Nareszcie sam

Skończył się Zjazd Partii w radiu.

Noc. Moja salka 113.

Lampa zza drzew mży w ścianę naprzeciw,

pod nią pan Gruby wystraszył się przez sen,

pan z Płońska w nocnej koszuli

siusia do słoika delikatnie.

Wychodzę, siadam w korytarzu, piszę.

Obmiata mnie salowa delikatnie.

Szepcze do siostry we wnęce

? to porządny człowiek.

Znów wstaje koszmarny dzień

Szósta rano,

Słońce w oczy.

Termometry.

Zamiatanie.

Obijanie nóżek łóżek.

Wrzask na ścianie.

Morał dla nas: nie odkładaj z błahych przyczyn operacji

panie! pana wszyscy tu szukali

wołali

ale kto?

internistka

siostra z wnęki

operacja przez to może być odłożona.

Zmienił się powód krzepliwość krwi opóźniona, operacja odłożona.

Wracam z wnęki telefonicznej, pan Gruby na ławce w hallu kiwa na mnie

? i co? jeszcze nie idzie pan na operację?

bo my z panem Starszym w poniedziałek,

jutro obiadu już nie jeść.

ja

i golenie

pana golił i na nic

na nic, a pan się boi operacji?

czego? ? pan Gruby się zawiercił

dochyla się pan Starszy

po to się tu jest

pan Gruby

po to się tu jest

Trudno o pokorę Ukazują się w drzwiach

w przejściach

ze zwojami rurek aż pod biodro piżamy

z dodatkowym pęcherzem w dłoni

niby symbolami

niewygód, udręczeń;

ptaki śpiewają,

szum liści,

przechodzą dwaj męczennicy

? o, ile kurwa naleciało,

teraz mam z tym chodzić

więc to mnie czeka

Kobieca delikatność na szybach krople chwili, korytarzem cisza idzie, raptem głos siostry jak przeciąg

? idę! kolnę pana w tyłek!

Kolka nerkowa

noc, pioruny wygasły,

deszcz prztyka,

coś zawodzi na korytarzu,

wyglądam

? ojejej

ciemno, idę w tamtą stronę

? ojejej

na ławce piżamowiec

? co pana boli?

pokazuje na nerkę i pachwinę, przynoszę mu proszek uspokajający, połknął, skulił się, nie jęczy, znów pojęczał, znów przestał, znów trzęsą pioruny

? ojejej

idę do siostry, mówi:

? zastrzyków zabrakło,

dałam mu pastylkę ?

odmachuje mnie ręką, znikam,

słyszę, coś gadają, prowadzą się do drzwi, oho, teraz mnie zaczyna boleć

Kulminacja i pesymizm

Rano.

Zaraz operacja.

Już się umyłem pod zimnym prysznicem,

polałem kolońską wodą.

Wchodzi siostra

? panie Białoszewski, idziemy,

portfel zostawić, zegarek zostawić, zęby zostawić zęby... zostawić.

Siostra mnie przekazuje aniołowi-stróżowi ? studentowi, on trzyma w fiolkach moje krwie,

mnie daje pod pachę papiery, winda rusza

to pan jest poetą?

tak

pisze pan oryginalne wiersze ?

i wprowadza mnie do zielonego przedsionka, ukazuje się zielona służka

? zdjąć piżamę,

nałożyć koszulę,

płócienne łapcie na nogi,

to nic, że opadają,

byle pan doszedł do stołu

Rozkrzyżowanie na dwie poprzeczki

dwóm medycznym grupom,

z lewej strony ktoś w chirurgouniformie z modnymi kolczykami

w środku zielona postać:

to chyba mój docent,

tak,

z prawej ręki pytają

zakręciło się w główce?

nie. a talk, już

i nagle pisk łóżek, trzęsienie, ktoś jęczy, to i ja jęczę, głos zza niepewności

? już jest pan po zabiegu

tak, że tę przerwę w byciu opłacałoby się lepszym zastrzykiem wydłużyć w niebycie, które i tak czeka, po przeszkodach, a tu taka okazja, szkoda.

Pierwszy dzień pooperacyjny, kroplówka

nie jeść

nie pić

górne rury dolewają

Drugi dzień pooperacyjny, kroplówki odjęte, cewnik został górne rury odjęte, dolne nie

? pić, pić

płyny płyny płyny przepuszczać przez siebie to oczyszcza zacząłem dużo pić, zmieniłem się w rurę pół żywą pół sztuczną, zaraz było lepiej tej całości

Wyjęto cewnik Odłączono mnie od rurek, aż nieswojo, jakby coś amputowali... ale powoli powoli

strach ? czy zrobię siusiu po staremu?

Pierwsza próba

zrobiłem

jak młody źrebak?

jak stary koń,

którego jeszcze

odprowadzili do rzeźni.

Epididymitis

Już byłem w ogródku,

już witałem się z Lu.

w podskoku.

a tu komplikacja

zapalenie

leżenie na lodzie, 6 dni 6 nocy

biegun w łóżku

i roztopy, przecieki

pytam docenta

to co groźnego?

nie ?

a w drzwiach

? być może trzeba będzie usunąć

ale może nie

Jest jedna tylko Klinika Urologiczna w Polsce, z której wypisują chorych dopiero po wyjałowieniu moczu W przeddzień czwartku obchód

i co z posiewem?

laborantka otwiera księgę

coś tam rośnie

aha, to dziesięć dni kuracji,

zostaje pan

Dzwonię do Lu., on

to pewnie błękitna pałeczka

metafora?

nie tak się nazywa, z Azji,

grasuje, nie ulega sterylności,

na nic niewrażliwa, tylko na jedno Wbijają mi to jedno.

Rozczarowanie i zniecierpliwienie

wraca zapalenie, zmęczenia

noc gorączki

słono

wyjść z siebie

wyjść

na nicość

? ej, chciałby pan, panie Mironie, tak łatwo...

Nowe powikłanie: nietrzymanie moczu Leżę, czytam, spokój na ucho

coś mnie popędza

a to niedomkły kran, stwierdzani, i spokój

Już tego za dużo

Więc będzie druga operacja?

pokój niby ten sam...

tylko stan:

te same ściany

raz białe na dobrze,

raz na złą mgłę

Podeptana godność

dren, suspensorium,

zmiana opatrunku

po dwóch na leżankach

bez krępunku

jak w prosektorium

Radosny finał

w. ileś po drugiej operacji

docent rano

? bakterii nie ma

tak że u pana widać już dom