PTU - Polskie Towarzystwo Urologiczne

In memoriam. Prof. dr med. Jean Cibert (1900—1988)
Artykuł opublikowany w Urologii Polskiej 1991/44/2.

autorzy

Stefan Wesołowski

Profesora Jean Ciberta odwiedziliśmy w Lyonie po raz pierwszy z dr med. Zb. St. Lewickim w październiku 1955 r. po Kongresie Association Francaise d\\\\\\\'Urologie w Paryżu. Chcieliśmy poznać klinikę w Hópi-tal Herriot, Pavillon V i zaprosić Profesora na nasz przyszły Zjazd we wrześniu 1956.

Klinika olbrzymia — 110 łóżek. Uderzyła nas niezwykła pracowitość prof. Ciberta. Miał nieco inny system badania chorych, mianowicie nie robił obchodu na salach, a badał chorych na sali wykładowej wobec zgromadzonego personelu lekarskiego i licznych lekarzy wizytujących klinikę. Chory był przedstawiany przez asystenta z całą dokumentacją. Historia choroby nie była pisana na oddzielnych kartach, a w olbrzymich księgach, aby dokumentacja nie ginęła. Stanowiło to pewną trudność u przewlekle chorych, wracających wielokrotnie do badania szpitalnego — historia choroby tych chorych była notowana w wielu księgach. Badania chorych były prowadzone w dwóch sąsiednich pokoikach. Chory przygotowany, rozebrany leżał na stole i czekał na profesora, który nie tracił czasu, oczekując na rozebranie i ubranie chorego. Uwagi swoje profesor dyktował dwom Sekretarkom, jedna notowała sprawy lekarskie, druga administracyjne. Listy, dotyczące chorego, były pisane od razu i dawane do ręki chorym, aby doręczyć lekarzom domowym. Podziwialiśmy sprawną organizację pracy i wytrwałość profesora. Badania były przeprowadzane w dni nieoperacyjne i trwały długo; często przeciągały się poza uświęcony zwyczajowo termin „dejeuner\\\\\\\", co wywoływało nieme protesty zgłodniałych współpracowników. W takie dni Profesor badał 30—40 chorych. Potem zapraszał nas do jadalni szpitalnej, gdzie jadano smacznie i obficie, popijając winem. Podczas tego posiłku Profesor wina nie pił i tłumaczył nam, że chce mieć jasny umysł do pracy, jaka Go czekała po południu w Jego gabinecie prywatnym. Prof. Cibert zaczynał swój dzień pracy o godz. 700 rano. O tej porze spotykaliśmy się przed Jego domem i jechaliśmy do kliniki prywatnej, gdzie operował do godz. 1000, stamtąd jechaliśmy do kliniki uniwersyteckiej, gdzie wykonywał następne operacje. W tym okresie było jeszcze dużo chorych na gruźlicę nerek, mieliśmy więc możność oglądać operacje, związane z gruźlicą narządu moczowego, jak np. powiększenie małego pęcherza gruźliczego pętlą jelita krętego (ileo-cysto-plastica); częściową resekcję nerki gruźliczej, którą profesor wykonywał początkowo dość często, w okresie późniejszym zrezygnował z resekcji na korzyść speleotomii. Prof. Cibert był wybitnym znawcą gruźlicy nerek; owocem tych zainteresowań było obszerne dzieło Tuberculose renale. W tym okresie dużo pisał na temat zastosowania jelita krętego w operacjach plastycznych w urologii. Następnym zagadnieniem, który interesował się, były urazy moczowodów. Jego książka Les lesions traumati-ques de Vuretere, stała się zalążkiem moich zainteresowań w tej dziedzinie, a w następstwie wydaniem monografii o urazach moczowodów. Prof. Cibert jako chirurg imponował opanowaniem, spokojem, niesły- chaną pracowitością i wytrwałością. W dni operacyjne, kiedy operował w klinice prywatnej a potem w uniwersyteckiej, wykonywał po 3—4 duże zabiegi. Był niesłychanie dbałym o przestrzeganie zasad aseptyki; wszyscy lekarze przyglądający się operacjom, zobowiązani byli ubierać się w jałowy fartuch.

Profesor od rana pracował „non stop\\\\\\\" do późnego wieczora. Z kliniki wracał do domu, gdzie przyjmował prywatnych chorych. Kiedy podczas naszych wizyt w Lyonie byliśmy zapraszani do profesora wieczorem na „diner\\\\\\\" o godz. 2000 przyjmowała nas sama Pani profesorowa, gdyż profesor nie ukończył jeszcze przyjęć prywatnych. Kiedy opuszczaliśmy gościnny dom około godz. 2300, profesor szedł do swojego gabinetu, aby pisać. Przez długie lata wspólnie z prof. Couvelairem był współredaktorem Journal d\\\\\\\'Urologie. Liczne te zajęcia powodowały, że profesor niewiele czasu mógł poświęcić Rodzinie. Ten system wytężonej pracy zniechęcił Jego syna do kariery naukowej; został On urologiem, ale ograniczył się w swej pracy, chcąc mieć również czas dla Rodziny.

Do Kliniki Urologicznej w Lyonie zjeżdżali lekarze z całego świata, a przede wszystkim z Hiszpanii i Ameryki Południowej (ryc. 1). W ga- binecie profesora w klinice wisiała olbrzymia mapa świata, na której przy nazwach miast umieszczone były nazwiska urologów, którzy odwiedzili Jego klinikę. Należy sądzić, że pierwszym z polskich urologów po wojnie był profesor Traczyk w 1946 r. W 1955 r. byli tam. Zb. St. Lewicki i S. Wesołowski, a w latach późniejszych: Kazimierz Szczepań-ski, Zdzisław Kuźnik, Tadeusz Krzeski, Edmind Owczarczak, Andrzej Borkowski i inni.

We wrześniu 1956 r. prof. Cibert wziął udział w naszym Zjeździe w Krakowie. Oto Jego przemówienie powitalne: \\\\\\\"Messieurs,

Avant de prendre la parole a votre Congres, pcrmettez-moi de vous remercier tres chaleureusement de m\\\\\\\'avoir convie a participer.

Votre invitation a representer parmi vous le urologues francais est un grand honneur ąue je ne suis pas pres ouWer,

Uaccueil recu de tous depuis ąue je suis sur la terre de Pologne m\\\\\\\'a infiniment touchć; je m\\\\\\\'y sens entoure d\\\\\\\'affection et je suis 1\\\\\\\'objet des plus aimables atten-tions. Comme nul d\\\\\\\'entre vous ne me connait, je pense ąue les sentiments exprimćs d mon egard par chacun d\\\\\\\'entre vous, s\\\\\\\'adressent en rćalitć au pays d\\\\\\\'ou je viens et cette estime ąue vous manifestez ainsi pour la France me cause une projonde ćmotion.\\\\\\\"

Wygłosił dwa referaty: O raku nerki i o zastosowaniu jelita krętego w urologii. Po Zjeździe odbyliśmy wycieczkę do Zakopanego i do Morskiego Oka

W 1957 r. prof. Cibert był przewodniczącym Kongresu Urologów Francuskich. Piękne Jego przemówienie, pełne humanistycznych myśli zakończone zostało następującym stwierdzeniem:

„Dziś w dobie rozkwitu nowoczesnych badań diagnostycznych, kiedy postępy wiedzy medycznej stworzyły nowe możliwości rozpoznawania i leczenia, nie wystarczy być dobrze wyszkolonym lekarzem, ale trzeba jednocześnie być współczującym człowiekiem i w pacjencie widzieć nie tylko „interesujący przypadek\\\\\\\", ale również cierpiącego człowieka, któremu oprócz leków trzeba okazać trochę serca i dać też trochę samego siebie\\\\\\\".

Na Kongresie tym Sekretarzem Towarzystwa był wówczas prof. Cou-velaire, wielki przyjaciel prof. Ciberta, do którego odnosił się z wielkim szacunkiem i uznaniem. W pięknym przemówieniu podkreślił zasługi i skromność profesora, „który, jakkolwiek stara się być zawsze w cieniu, to jednak praca wysuwa Go na pierwsze miejsce\\\\\\\".

Po Kongresie odwiedziliśmy Lyon tym razem z Kolegą Kazimierzem Szczepańskim. Nawiązane kontakty z Kliniką w Lyonie trwają do dziś. Oprócz prof. Ciberta naszą klinikę wizytowali Jego uczniowie profesorowie: Louis Durand i Andre Gilloz. Pragnę podkreślić wielką życzliwość profesora Ciberta dla Polski; konsultował on bezpłatnie wielu naszych chorych, kierowanych do Niego do Lyonu. Podobnie, zaproszony przez Ministerstwo Zdrowia na konsultację do Warszawy do znanego

gastrologa prof. Płockiem, przyjechał natychmiast. Zapytany o honorarium w pięknej formie odparł, że jest zaszczycony zaproszeniem i traktuje to jako przysługę koleżeńską.

Oto jeden z Jego ostatnich listów do mnie z życzeniami

„Merci

Cher Monsieur et Ami

Je vous lis toujours avec grand plaisir.

Je souhaite pour vous, pour Madame Wesolowska et pour la Pologne

ąue 87 soit favorable. Bien affectuesment

Jean Cibert\\\\\\\"

Profesor Cibert zmarł nagle w przeddzień swoich osiemdziesiątych ósmych urodzin. Przez 34 lata był kierownikiem kliniki, która dzięki Jego pracy stała się jedną z najsłynniejszych klinik świata.

Cześć Jego pamięci!

Stefan Wesołowski

adres autorów

prof. zw. dr med. Stefan Wesołowski 00-539 Warszawa, ul. Piękna 3